2 lipca 2013 Martyna Mierzwa

Smutna relacja z zawodów Downhill’owych w Zawoi

image_pdfimage_print
Planowałam dodać całkiem inną notkę, niestety to co wydarzyło się w miniony weekend troszeczkę pokrzyżowało mi plany. W Zawoi odbył się kolejny Puchar Polski Downhill’u.  
To moja kolejna zajawka. Niestety zaliczam je do tych mega nieudanych. A wszystko przez tą okropną pogodę.
 

Dojechaliśmy późnym wieczorem na miejsce i od razu poszliśmy na tzn. trackwalk’a. 
Na szczęście byłam przygotowana na błoto w lesie… Moje gumaczki zdały egzamin na 6 !
Sobotę przejeździliśmy w troszkę lepszych warunkach, 
ale część lasu była naprawdę obłocona.
 
 
W niedziele wyjechałam na górę  gotowa do treningu,  już nawet stałam na starcie gdy w pewnym momencie zaczęło padać i  po prostu doszło do mnie ze nie dam rady.
 
Wycofałam się…
 
Było mi okropnie wstyd przed chłopakami, którzy wciąż powtarzali mi, że dam radę, że nie mogę się poddać, ale mimo wszystko teraz cieszę się z mojej decyzji. 

Artur Hryszko, Kamil Gładysz i Szymon Kobylarski jak zwykle 
walczyli z ogromnym zaparciem.
Po eliminacjach w juniorach Artur był 1, Kamil 3, a Szymon w 
hobby full tez wykręcił 1 czas.
Przyszedł czas na finały. 
Szymon zjechał jako pierwszy,  no i udało mu się wygrać.
Poszliśmy wiec czekać na przejazd młodych.

W pewnej chwili jeden chłopak z organizacji dostał wiadomość przez walki-talki, 
że ktoś  miał wypadek i że zaraz zostanie zwieziony quadem do karetki.
W tym czasie właśnie dojechał na metę kolejny junior i czekaliśmy na Artura …
Niestety okazało się, że to właśnie jemu przydarzył się ten wypadek.
 Wpadłam w paniczny płacz i nie mogłam się opanować.

Gdy  dojechał do karetki, została mu udzielona doraźna pomoc medyczna, ale musieliśmy pojechać z nim do szpitala na prześwietlenie barku.
Wszystko skończyło się założeniem gipsu mimo braku konkretnej diagnozy lekarza…
Jadąc do domu dziwnym trafem nie zauważyliśmy rezerwy paliwa i w pewnym momencie auto po prostu przestało jechać. Dzięki Bogu w domu na poboczu, gdzie wylądowaliśmy mieszkał pan który okazał się dla nas miłosiernym samarytaninem. 
Podjechał i kupił nam kanister paliwa. 

Hej przygodo ?  

 Wróciliśmy do Sanoka kolo 12 w nocy padnięci…


salasegregacji
 
 
 
 

Facebook

Likebox Slider Pro for WordPress